Przejdź do głównej zawartości

Czy można wyzbyć się samotności?


Przyznam, że trochę na oślep i po omacku wybieram japońską lekturę, sugerując się wiadomościami znalezionymi w Internecie oraz własną (bądź co bądź kobiecą) intuicją. I właśnie tak trafiłam na „Kokoro”, czyli „Sedno rzeczy” Natsume Sōsekiego, i przez przypadek odkryłam perełkę. Być może to dzięki samemu autorowi, który był z wykształcenia anglistą i wykładowcą literatury angielskojęzycznej, jest bardziej zrozumiała i europejska od innych powieści z dalekich wysp, na które dotąd trafiłam - albo też może po prostu najważniejsze zagadnienia moralne dotyczą każdego, bez względu na miejsce urodzenia.

Narratorem powieści jest tokijski student, który zaprzyjaźnia się z enigmatycznym starcem, żyjącym z dala od ludzi ze swoją piękną żoną, praktykującym jedynie comiesięczne wyprawy na grób przyjaciela. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, nie ma bliskich przyjaciół, nie pracuje. Skrywa jakąś tajemnicę, którą młody chłopak stara się zgłębić, stopniowo się do niego przybliżając. Starzec jest bardzo zamknięty w sobie, nawet jego żona nie wie, co go gryzie przez wiele lat, a bystry młodzieniec próbuje analizować każde jego zachowanie – dopiero, gdy dostaje list, w którym mężczyzna opowiada historię swojego życia, dowiaduje się, jak jego przypuszczenia niewiele znaczyły i jak były dalekie od sedna.

Ciekawe jest to, że w powieści nie występuje wiele imion. Nie znamy imienia studenta, tak samo starzec z żoną nazywani są zwyczajowymi tytułami Sensei i Okusan, ojciec jest po prostu ojcem, matka matką, a przyjaciel Senseia z jego opowieści oznaczony jest zagadkową literą K. (brzmi znajomo?). Miejscem akcji jest oczywiście Japonia – głównie Tokio, ale nie tylko. Poznajemy też kąpieliska, czy głęboką prowincję. Można się kompletnie zatopić w tym obcym świecie i uznać za coś kompletnie naturalnego, że listu nie wkłada się do kieszeni, tylko „w zanadrze”, a czas można spędzać zarówno przy partyjce szachów, jak i nad planszą do gry w „go”. Czas jest również ściśle określony – jest to schyłek epoki Meiji (początek XX wieku). W przyjaźni między starszym mężczyzną a studentem skrupulatnie są zaznaczane różnice pokoleniowe („moje rozumienie moralności może się znacznie różnić od współczesnego rozumienia jej przez młodych”[1]) i konsekwencje przynależności do danej epoki („samotność jest ceną, jaką musimy płacić za to, że urodziliśmy się we współczesnej epoce chlubiącej się pełnią wolności, niezależności i rozwojem egoistycznego »ja«”[2]), ale też i ogólne tendencje w społeczeństwie („Japończyk i – zwłaszcza – młoda Japonka nie mają dość odwagi, aby bez skrępowania powiedzieć partnerce czy partnerowi to, co serce naprawdę czuje”[3]). Obraz i sytuacja kobiet przedstawione są tutaj również niezbyt świetliście, generalnie nad ich położeniem trzeba się litować, co też bohaterowie co jakiś czas czynią. Konwenanse sprawiają, że świat kobiet jest wręcz obcy dla mężczyzn.

Oprócz głównego moralnego momentu w życiu, niejakiej próby, w której okazuje się, jaki człowiek jest naprawdę, zainteresowały mnie motywy poboczne. Pierwszym z nich jest choroba w rodzinie – autor świetnie odwzorowuje zachowania i sposoby myślenia różnych osób w takiej sytuacji, odkrywa zupełną bezradność wobec losu i cierpienia oraz chwilowe znieczulenie bądź chwytanie się jakichś niczym niepokrytych nadziei, stanowiących psychiczne zapory, bez których nie dałoby się tego znieść. Drugie natomiast jest pytaniem o to, czy jesteśmy w stanie rzeczywiście poznać drugiego człowieka.
Ważnym wątkiem jest również samobójstwo jako rozwiązanie, przyznanie się do porażki w życiu i ratowanie „honoru”. Za przykład podany jest tutaj Nogi Maresuke, generał, który popełnił rytualne samobójstwo junshi w dniu pogrzebu cesarza, gdyż mimo wielu zwycięstw i długoletniego pełnienia obowiązków z wielkim powodzeniem nie mógł sobie darować niewiele znaczącej porażki w wojnie Seinan, kiedy to wróg odebrał mu flagę. Sensei zastanawia się „(...) co było dla niego bardziej bolesne: te trzydzieści pięć lat życia czy moment wbicia ostrza w brzuch”[4]. Jego samobójstwo jest również hołdem dla odchodzącego świata.

Książka dostarcza wielu tematów do rozmyślań. Ukazuje ponadkulturowe zestawienia dialogu międzypokoleniowego i trudność w porozumieniu się między mieszkańcami miasta i wsi; mówi o moralności, przyjaźni, miłości, sytuacji materialnej, naszym miejscu w społeczeństwie, które często determinuje nasze postawy i zachowania. We mnie poruszyła wiele strun i z pewnością będę wracać w myślach do tej powieści, dlatego polecam ją gorąco wszystkim miłośnikom zadumy, aby i im zadźwięczało w duszy parę ważnych akordów.

________________
[1] Natsume Soseki, "Sedno rzeczy", przeł. Mikołaj Melanowicz, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, 1973, s. 128.
[2] Tamże, s. 32.
[3] Tamże, s. 195.
[4] Tamże, s. 238.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sucha biała pora

Miała być lekturą na podróż, a stała się lekturą "przedpodróżowa", która tylko obejdzie się smakiem dotarcia fizycznie do kontynentu-matki, ale powieść tak mnie wciągnęła, że nie udało mi się jej odłożyć zanim nie skończyłam.  Przemyślenia spisuję dopiero po powrocie, bez pierwszego powiewu świeżości i pełnej pamięci wrażenia, jakie na mnie zrobiła. Jednak nie jestem pewna, czy ten dystans zmienił cokolwiek w postrzeganiu książki. Opowieść zaczyna się intrygująco. Pisarz popularnych powieści dla kobiet dostaje od swojego dawno niewidzianego przyjaciela "coś na przechowanie", a następnie w niedługim czasie po tym, ginie w wypadku samochodowym w dordze na pocztę, jak informuje notka w gazecie. List, który pośmiertnie przychodzi do rzekomego autora powieści umacnia go w przekonaniu, że musi napisać o sprawie przyjaciela. Zbiera do kupy zapiski z dziennika, wycinki z gazet i zdjęcia, którymi dysponuje i prowadzi narrację godną powieści kryminalnej, opowiada...

Dobry lekarz?

Od pierwszej strony " Dobrego leakrza " Damona Galguta wiedziałam, byłam tego pewna, że młody lekarz nie skończy dobrze swojej praktyki w zapomnianym, sztucznie utworzonym miasteczku w dżungli; było widać jak na dłoni, że wszystko do tego prowadzi - nie wydarzenia, ale sposób narracji i sama postać głównego bohatera. Mimo wszystko miałam nadzieję, że coś się wydarzy, coś mu się uda i że wbrew wszystkiemu będzie miało zakończenie, które tylko z pozoru, z perspektywy naszej - żyjących beztroskich ludzi, którzy wieżą, że życie jest wieczne i że każda śmierć jest tragedią - wydaje się być okrutne. Niestety - jest inaczej. * Historia jest opowiadana z perspektywy Franka, człowieka złamanego już u progu swojego życie, na początku kariery lekarskiej, kiedy odbywał praktykę lekarską służąc w wojsku . Kolejne lata swojego życia spędza na dobrym odgrywaniu roli nieudacznika, jak człowiek, który poznał prawdę o sobie i ta prawda wcale mu się nie spodobała. Żona ucieka z naj...