Przejdź do głównej zawartości

Szczere Szczerka Międzymorze

Piłsudski snuł niegdyś koncepcję Międzymorza - federacji państw Europy Środkowo-Wschodniej (pomiędzy morzami "ABC" - Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym), która stanowiłaby odrębną siłę na kontynencie, a nie byłaby tylko "ziemiami pomiędzy". W ostatnim czasie politycy również zaczęli snuć tę romantyczną wizję i niejako Ziemowit Szczerek odpowiada, dlaczego pozostanie ona w sferze mrzonek. "Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową" to książka, jak sam autor na początku zaczana, podróżnicza.



Wraz z nią odbyłam skokową podróż po Erupie Środkowej, będą pod urokiem wnikliwych obserwacji i trafnych określeń autora. Demaskuje on róznice pomiędzy mieszczańskimi Czechami, górskimi Słowakami i równinną Polską; prawosławnymi Serbami, muzułmańskimi Bośniakami i katolicką Chorwacją; opowiada o "wschodzie zachodu" - byłych terenach NRD, "barbarzyńskich" Węgrach, o "wschodniości" Rumunii i o "zachodnim wschodzie" Turków; pisze o problemach Ukrainy i o swojskości Litwy; o skandynawskości Łotwy i Estonii, inności Finlandii oraz o nastrojach panujących w europejskiej części Rosji. Autor posiada dość szeroką wiedzę, poza tym w odwiedzanych krajach spotyka się z lokalnymi dziennikarzami, politykami i geopolitykami, którzy prezentują, bądź reprezentują, panujące u nich poglądy, kierunki, czy "układy". Mijane jak za szybą pociągu obrazy zestawia z abstrakcyjną ideą "Zachodu" (które to słowo, nie mogę się powstrzymać od wtrącenia, oznacza w języku czeskim toaletę): tego uporządkowanego, dostatniego, demokratycznego.

Co sobie uświadomiłam po tej lekturze? Kilka rzeczy.

Po pierwsze, wyszło na jaw jak niewiele wiedziałam o Słowacji i Łotwie.

Po drugie, jak zróżnicowany, a jednak w jednym mianowniku jest nasz region Europy. Jak to napisał pan Ziemowit:
I właściwie to wszystko, pomyślałem, to całe Międzymorze, tylko się od siebie kiełbasami różni
Po trzecie, że Ziemowit Szczerek pisze sprawnie, lekko i z humorem i z pewnością zajrzę do poprzednich pozycji.

Czego dowiedziałam się o odwiedzonych krajach?

Niemcy: Mimo, iż faktycznej granicy już nie ma, wschód i zachód kraju wciąż bardzo się od siebie różni; to, co dla nas jest Zachodem, dla Niemca z Kolon jest pogardzaną Europą Wschodnią. Dowiedziałam się też więcej o słowiaskich Łużyczanach zamieszkujących ich tereny oraz planasz "reslawizacji" snutych przez Polaków.
Bośnia: W tym kraju najbardziej postępową i otwartą grupą są muzułmanie.
Chorwacja i Słowenia: Są na tyle Zachodnie, że nie mają zbyt wiele związku z pozostałą częścią byłej Jugosławii poza podobieństwami językowymi; nawet uchodźców się nie boją ksenofobiczniej, organizując sprawnie ich przejście przez swoje ziemie.
Macedonia: Myślę, że będzie to kierunek następnych wakacji, gdyż bardzo jestem ciekawa wyglądu Skopje, musi to wyglądać przecudnie.
Węgry: Myślę, że nie było to zupełnie zamierzenie autora, jednak utrwalił mi się obraz tego państwa jeszcze bardziej podobny do Polski - podobne dążenia, podobne kompleksy, podobne wizje wielkości. (O rzekomo rzekomej przyjaźni polsko-węgierskiej, no cóż, ja słyszałam od Węgrów, a powiedzenie "Polak i Węgier dwa bratanki (...) prawie wszyscy, których spotkałam, znali również po polsku). Dowiedziałam się też o istnieniu polskiej wioski w ich granicach.
Rumunia: Jest w książce przedstawiana jako lustrzane odbicie Polski i zapewne autor ma więcej racji, co do podobieństw nacji. Dowiedziałam się też o romantycznym porcie Konstanca, dokąd w kilku historycznych falach docierali zgnębieni Polacy uciekający z kraju, zastanawiając się, co robić dalej.
Turcja: Pomimo swojej ewidentnej wschodniości jest dość zachodnia; chyba tylko na granicy Rumunia-Turcja
Austria: O Austrii i Linzu dowiedziałam się... W zasadzie nie dowiedziałam się niczego nowego. Austriacy są czescy, Czesi austriaccy, a Austriacy traktują Czechów jak swoich młodszych niedorozwiniętych braci.
Ukraina: Tu miałam wrażenie, że wszystko jest chaotyczne, nie dodefiniowane, niewykształcone. Biorąc pod uwagę względy historyczne - trudno się dziwić. Nie jestem pewna, czy mój odbiór Lwowa do końca zgadzał się z autorowym, ale przecież nie zawsze musi.
Czarnogóra: Rozjaśniło mi się w głowie, dlaczego stolica wygląda tak, jak wygląda.
Serbia: Niedawno jeszcze trochę mnie dziwiło, że jest tak bardzo za Rosją i po lekturze również mi się rozjaśniło.
Kosowo: Idea jednak tutaj przegrała i jest to "wolne" państewko pełne zagranicznych pieniędzy i wewnętrznej samowolki i korupcji.
Czechy: Mimo, iż tu jakiś czas już mieszkam, o przygranicznych centrach rozrywki nie wiedziałam.
Słowacja: Słowacy przez długi czas w historii nie byli mieszczanami, ich miasta były budowane przez inne ludy zajmujące te tereny, głównie Węgry i w zasadzie poza państwem, które tworzyli razem z Czechami - niezbyt wiele ich łączy.
Litwa: O Litwie bardzo ładnie Ziemowit pisze, szczególnie o momencie wyjeżdżania i przekraczania granicy. A czego się dowiedziałam? Że głównym partnerem strategicznym Litwy są Niemcy i że nie tyle (albo nie tylko) historia odstręcza Litwinów od Polski, ile głównie jej anyniemieckość. Dowiedziałam się również o Naisiai, co, przyznam, z początku brzmi jak bajka, tylko już gorzej wygląda jak się temu zajrzy "pod spódnicę".
Łotwa: Tutaj zacytuję: "Łotwa zawsze była zagadką". I wygląda na to, że zagadką na razie pozostanie.
Estonia: Osobiście byłam tylko w Tallinie i mam inne wspomnienia niż opisywany w książce niemiecko-skandynawski ordnung, ale dowiedziałam się, że estończycy są bardzo dumni ze swojego kraju i mają bardzo dziwne dowcipy na temat swoich mieszkańców Łotyszów.
Finlandia: Hmm niewiele w zasadzie jest tutaj o Finlandii, a z tego, czego nie wiedziałam to fakt, że Finowie przypływają do Tallina nie tylko, jak mi się wydawało, po alkohol.
Rosja: Tam w demokrację wierzą tylko frajerzy. Rosja postępuje podobnie do krajów Zachodnich, jednak mówi o tym głośno, a nie, tak jak oni, zataja. Mimo, iż przedstawione nieco ironicznie - być może coś w tym jest. Ciekawostką były też dla mnie pociągi sapsana, oraz reakcje ludzi na ten cud techniki.

Poza tym poznałam kilka wymyślonych krain Europy Środkowo-Wschodniej, które funkcjonują w popkulturze zachodu i świetnie odzwierciedlają stereotypowe o naszym regionie myślenie oraz zgłębiłam swoją wiedzę o Republice Nowogrodzkiej.
A przede wszystkim zaktualizowałam się w obecnej sytuacji polityczno-społecznej Polski. Chociaż muszę polecić Dorotę Masłowską z jej zbiorem felietonów "Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu" zamiast przedostatniego rozdziało "Czekając na barbarzyńców, czyli na samych siebie".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy można wyzbyć się samotności?

Przyznam, że trochę na oślep i po omacku wybieram japońską lekturę, sugerując się wiadomościami znalezionymi w Internecie oraz własną (bądź co bądź kobiecą) intuicją. I właśnie tak trafiłam na „Kokoro”, czyli „Sedno rzeczy” Natsume Sōsekiego, i przez przypadek odkryłam perełkę. Być może to dzięki samemu autorowi, który był z wykształcenia anglistą i wykładowcą literatury angielskojęzycznej, jest bardziej zrozumiała i europejska od innych powieści z dalekich wysp, na które dotąd trafiłam - albo też może po prostu najważniejsze zagadnienia moralne dotyczą każdego, bez względu na miejsce urodzenia. Narratorem powieści jest tokijski student, który zaprzyjaźnia się z enigmatycznym starcem, żyjącym z dala od ludzi ze swoją piękną żoną, praktykującym jedynie comiesięczne wyprawy na grób przyjaciela. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, nie ma bliskich przyjaciół, nie pracuje. Skrywa jakąś tajemnicę, którą młody chłopak stara się zgłębić, stopniowo się do niego przybliżając. Starzec jest bar...

Sucha biała pora

Miała być lekturą na podróż, a stała się lekturą "przedpodróżowa", która tylko obejdzie się smakiem dotarcia fizycznie do kontynentu-matki, ale powieść tak mnie wciągnęła, że nie udało mi się jej odłożyć zanim nie skończyłam.  Przemyślenia spisuję dopiero po powrocie, bez pierwszego powiewu świeżości i pełnej pamięci wrażenia, jakie na mnie zrobiła. Jednak nie jestem pewna, czy ten dystans zmienił cokolwiek w postrzeganiu książki. Opowieść zaczyna się intrygująco. Pisarz popularnych powieści dla kobiet dostaje od swojego dawno niewidzianego przyjaciela "coś na przechowanie", a następnie w niedługim czasie po tym, ginie w wypadku samochodowym w dordze na pocztę, jak informuje notka w gazecie. List, który pośmiertnie przychodzi do rzekomego autora powieści umacnia go w przekonaniu, że musi napisać o sprawie przyjaciela. Zbiera do kupy zapiski z dziennika, wycinki z gazet i zdjęcia, którymi dysponuje i prowadzi narrację godną powieści kryminalnej, opowiada...

Dobry lekarz?

Od pierwszej strony " Dobrego leakrza " Damona Galguta wiedziałam, byłam tego pewna, że młody lekarz nie skończy dobrze swojej praktyki w zapomnianym, sztucznie utworzonym miasteczku w dżungli; było widać jak na dłoni, że wszystko do tego prowadzi - nie wydarzenia, ale sposób narracji i sama postać głównego bohatera. Mimo wszystko miałam nadzieję, że coś się wydarzy, coś mu się uda i że wbrew wszystkiemu będzie miało zakończenie, które tylko z pozoru, z perspektywy naszej - żyjących beztroskich ludzi, którzy wieżą, że życie jest wieczne i że każda śmierć jest tragedią - wydaje się być okrutne. Niestety - jest inaczej. * Historia jest opowiadana z perspektywy Franka, człowieka złamanego już u progu swojego życie, na początku kariery lekarskiej, kiedy odbywał praktykę lekarską służąc w wojsku . Kolejne lata swojego życia spędza na dobrym odgrywaniu roli nieudacznika, jak człowiek, który poznał prawdę o sobie i ta prawda wcale mu się nie spodobała. Żona ucieka z naj...